W dniach od 11 do 22 kwietnia miałam niewątpliwą przyjemność uczestniczyć w dwutygodniowym szkoleniu w Oksfordzie w ramach programu Comenius „Uczenie się przez całe życie” – Mobilność szkolnej kadry edukacyjnej.

 

Starania o ten wyjazd rozpoczęłam ponad rok temu i chociaż wiązało się to z wieloma formalnościami, naprawdę było warto, ponieważ wiele się podczas tego wyjazdy nauczyłam, wiele zwiedziłam, poznałam ciekawych ludzi z różnych krajów, a całość mojego wyjazdu sfinansowała Fundacja Rozwoju Systemu Edukacji.
Zamieszkałam w Kidlington pod Oksfordem u pewnej rodziny pochodzącej z Jamajki, która raczyła mnie nie tylko specjałami kuchni angielskiej (a wbrew krążącej opinii wcale nie jest ona niesmaczna), ale również jamajskimi przysmakami. Przy wieczornych posiłkach moja gospodyni nauczyła mnie mówić z jamajskim akcentem, z przejęciem opowiadała mi o ciągnącej się od lat angielskiej operze mydlanej Eastenders oraz dawała mi rady, gdzie najlepiej wypić tradycyjną a very high tea, czyli herbatę z całą masą różnych pyszności, co najlepiej zwiedzić i kiedy oraz wyjaśniła mi, dlaczego koniecznie muszę kupić sobie pamiątkę z Kate i Williamem.
Codziennie od 9.30 do 15.30, z przerwami na kawę i lunch, miałam zajęcia w The Oxford English Centre, szkole, która oprócz szkoleń dla nauczycieli prowadzi zajęcia przygotowujące uczniów z różnych stron świata do egzaminów Cambridge. Siedmioro nauczycieli, z którymi miałam przyjemność być w grupie, okazało się bardzo sympatycznymi i otwartymi ludźmi. Nasi nauczyciele, oprócz wielkiego profesjonalizmu i zaangażowania, okazali nam wiele przyjaźni i serdeczności, udowadniając, że angielska rezerwa to tylko stereotyp. Zajęcia poświęcone były całej masie zagadnień, a wszystko czego się nauczyłam mam nadzieję wykorzystać podczas lekcji z moimi uczniami.
Ale oczywiście nie mogło być tylko all work and no play, ponieważ zostawały całe popołudnia i wieczory oraz jeden pełny weekend na zwiedzanie, zakupy i inne przyjemności. Dosyć dokładnie zwiedziłam Oksford, z przewodnikiem i na własną rękę, wpatrując się w kilkusetletnie budynki kościołów i colleges, zazdroszcząc ludziom, którzy mogą studiować w tak pięknym miejscu. Wielką niespodzianką okazało się to, że w muzeach wstęp jest darmowy, więc buszowałam po University Museum wśród szkieletów dinozaurów i po Ashmolean, muzeum sztuki i archeologii, gdzie prowadzone są tzw. twilight gallery talks, podczas których przewodnicy robią wykłady na wybrane tematy oparte na zbiorach muzeum. Oprócz wypicia leniwej angielskiej herbaty ze wszystkim obowiązkowymi dodatkami, odwiedziłam również The Eagle and Child, słynny pub, w którym lubili przesiadywać C. S. Lewis i J. R. R. Tolkien, a pewien pogodny wieczór spędziłam na wycieczce szlakami oksfordzkich duchów.
Sobotę spędziłam w Bath, przepięknym mieście, w którym znajdują się starożytne łaźnie, zbudowane podczas podboju Anglii przez Rzymian. Miasto było niegdyś bardzo modnym kurortem, do którego zjeżdżała cała londyńska śmietanka, aby w ciągu dnia popijać wodę z gorących źródeł, a wieczorami bawić się na niezliczonych balach. Bath powinno kojarzyć się wszystkim miłośnikom literatury z Jane Austen, która mieszkała tu przez pewien czas i wykorzystała miasto jako tło wydarzeń w swoich powieściach.
Miałam również szansę zobaczyć Blenheim Palace, niesamowitej urody pałac, w którym urodził się Winston Churchill. Pałac leży nad sztucznym jeziorem i otoczony jest ogrodami ciągnącymi się aż po horyzont. Miałam szczęście być tam podczas najcieplejszego kwietnia w historii Anglii, więc otaczała mnie wiosna w pełnym rozkwicie, a podczas dwóch tygodni nie miałam okazji otworzyć parasola nawet raz.
To była wspaniała wyprawa, pełna wrażeń, nauki, nowych znajomości i materiału na cudowne wspomnienia. Wszystkich uczniów i nauczycieli, zachęcam do skorzystania z szans, jakie dają fundusze europejskie. Naprawdę warto.